wtorek, 21 lutego 2012

3.

Zastanawiam się, co ja w ogóle robię w tym związku... nic nas już nie łączy, jesteśmy z innych bajek, mamy inne podejście do wszystkiego. Ja w końcu chcę założyć rodzinę, ustabilizować się (można by pomyśleć, że w wspólne mieszkanie od 3 lat jest z tym równoznaczne, ale niestety nie wszyscy to rozumieją, albo nie chcą zrozumieć), albo przynajmniej czuć się bezpiecznie z tą drugą osobą... Jednak jest sporo prawdy w tym, że lepiej związać się ze starszym partnerem. My jesteśmy w tym samy wieku, ale jeśli chodzi o poziom rozwoju umysłowego, to mam wrażenie, że mieszkam z 15 letnim chłopcem, który chciałby tylko poimprezować, pospać, a mieszkanie się posprząta samo (bo przecież zawsze mamusia to robiła), obiad sam się ugotuje a o związek i o swoją kobietkę dbać nie trzeba, bo przecież jak już jest to się nie zdematerializuje nie? No to uwaga, bo może jednak się jej uda... Mam już tego wszystkiego serdecznie dość. Już tyle razy starałam się wszystko naprawić, sama się zmienić, bo wiem że czasami po prostu wybucham, ale jak wszystko we mnie siedzi, to później jeden mały szczegół może wywołać burzę... Szkoda, że on tego nie rozumie i to ja jestem dziwna i czepiam się bez powodu... Mogę z nim o tym rozmawiać godzinami, on i tak za dwa dni "zapomni" i wszystko od nowa. Nie wspominając już nawet o seksie... On nie chce, ja tak. I przepraszam bardzo ale raz na dwa miesiące to chyba osiągnięcie dla małżeństwa z 50cio letnim stażem, a nie dla dwudziestoparolatków. Ok, ja rozumiem jest problem. Starałam się coś zmienić, wspierałam, pomagałam, rozumiałam, wysłuchiwałam, ale jak ktoś mi mówi, że chce coś zmienić ale nie robi NIC w tym kierunku, to po prostu przestaje się przejmować, przestaje mi zależeć, jestem obojętna na wszystko. Cholera jasna. Byłam z nim kiedyś najszczęśliwsza na świecie... Gdzie to wszystko zniknęło?